Dziś dowiecie się, jak pozytywne myśli wpływają na naszą samoocenę i jaki mają wpływ na postrzeganie własnej osoby. Trening czyni mistrza, dlatego nie można się poddawać, a zacząć wierzyć w prawdziwość słów. Wiele sygnałów wysyłanych z mózgu decydują o tym, czy mamy dobre samopoczucie, jak się czujemy, jaki mamy humor, i co o sobie myślimy.
Zauważyliście z pewnością, że gdy spotyka nas w życiu coś przykrego, to przeważnie po tym następuje fala wielu innych nieszczęść. Problemy przyciągają kolejne i często zastanawiamy się „dlaczego właśnie mnie to musiało spotkać?!”. Nie zdajemy sobie sprawę z tego, że to działa też w drugą stronę. Łatwiej nam jest uwierzyć w szereg nieszczęść, niż sukcesów. Zasada działania jest taka sama. Jeśli myślimy o czymś pozytywnie, bardzo nam na czymś zależy, to tylko kwestia czasu zanim to się osiągnie. Oczywiście same myśli, nie spowodują, że będzie Cię stać na wymarzony samochód, czy dom. Trzeba myśleć, wierzyć i działać. Stopniowo, powoli, byle do przodu.
Zmień sposób myślenia, one mają duży wpływ na Twoje samopoczucie. Myśli tworzą rzeczywistość, im bardziej sobie wmawiasz, że jesteś piękna, tym taka będziesz dla siebie i otoczenia. Im bardziej będziesz sobie wmawiać, że jesteś beznadziejna, to otoczenie również taką będzie Cie odbierać.
Pokażę Wam kilka zamienników negatywnych myśli. Niby proste, niby każdy to wie, niby „łatwo mówić”, ale wystarczy spróbować, a przekonacie się, jak one mogą dużo zmienić.
„Jestem gruba i brzydka”
Serio? Na jakiej podstawie tak uważasz? Masz więcej tu i ówdzie? Masz większy nos? Piegi? Te „mankamenty” dla innych mogą być u Ciebie cechą charakterystyczną, atutem, lub zwyczajnie urocze. Ja u siebie narzekałam na piegi. Mam piegi na nosie i obok nosa. Nie znosiłam ich. Do czasu, do póki wiele osób nie powiedziało mi, że są urocze i głupia jestem, że ciągle je ukrywam. Już przestałam. Od tamtej pory takie „problemy” jak piegi, czy duży nos przestały istnieć. Po prostu się zaakceptowałam. Każdy z nas jest tak różny, że świat byłby nudny gdyby wszyscy wyglądali podobnie według ustalonego kanonu piękna. Kto to w ogóle ustala? Każdy z nas jest piękny, jedynie trzeba o siebie dbać. Tylko tyle.
A oto moje „przeklęte” piegi.
Wracając do zamienników.
„Jestem gruba i brzydka” – „Jestem piękna, naturalna i oryginalna. Pracuję nad sobą i swoim ciałem. Szanuje je”
To działa. Jeśli zaczniesz dobrze myśleć o swoim ciele, momentalnie inni przestaną zwracać uwagę na Twoje rzekome „mankamenty”, ponieważ nie będziesz w kółko o nich mówić.
„Wszystko się ułoży, jeśli tylko schudnę. Wszystkie problemy, które pojawiają się w moim życiu są przez moją wagę!”
Nie ukrywam, to bardzo bliskie mi zdanie. Bardzo długo tak myślałam, dlatego nie popełniajcie mojego błędu. Schudłam i NIC się nie zmieniło, problemy magicznym sposobem nie rozpłynęły się. To była największa iluzja, w którą wierzyłam. Obarczałam wagą każdy problem, a nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mam wiele innych pozytywnych cech, a waga nie jest wyznacznikiem. Teraz jestem w stanie powiedzieć, że gdy miałam nadwagę, nikt nie zwracał na to uwagi, ponieważ nadrabiałam charakterem. Nie chodzi tu o skromność lub myślenie jaka to nie jestem wspaniała. Chodzi o niektóre cechy charakteru z których jestem bardzo dumna i zawsze byłam za nie szanowana np. pomoc zwierzętom. Jestem olbrzymim zwierzolubem, zawsze pomagam, reaguje na krzywdę zwierząt, prowadziłam dom tymczasowy, byłam wolontariuszką. Wychowałam nawet gołębia, który mieszkał u mnie na balkonie, znalazłam dom psu, który był bezdomny. Dlaczego wcześniej nie doceniałam takich rzeczy tylko ślepo patrzyłam na to, że jestem gruba? Znajdźcie u siebie coś podobnego.
Zamiennikiem takiej myśli może być: „Mimo wagi jestem piękną i wartościową kobietą. Dobrze się czuje w swoim ciele, akceptuje je, będę walczyć o to, żeby wyglądać jeszcze lepiej”. Dodatkowo zadanie dla Was. Znajdźcie, odkryjcie w sobie cechę charakteru, z której jesteście dumni tak jak ja to zrobiłam.
„Nigdy nie będę wyglądała tak jak ona!”
I bardzo dobrze!!! Kto by chciał być klonem innej osoby? Pisałam w pierwszej lekcji o tym, jaki wpływ mają media na nasze postrzeganie własnego ciała. Myślisz, że te piękne modelki, aktorki, celebrytki występujące w telewizji, które są na okładce najlepszych gazet wyglądają tak na co dzień? One wyglądają jak zwykłe dziewczyny, każda z nas byłaby gwiazdą, gdyby zaopiekował się nami tabun profesjonalistów. Nie daj się zmanipulować.
Zamiast tego pomyśl „Wow, ale ona jest ładna! Ja też jestem piękna, każdy jest piękny. Każdy w nas ma w sobie coś niepowtarzalnego!”
Nie krytykuj wyglądu innej osoby po to żeby się dowartościować. To nie działa.
Zaakceptuj się!
„Nigdy nie będę dość dobra!”
Dlaczego? Bo tak sobie mówisz? Może dla innych już jesteś doskonała, może inne osoby Tobie zazdroszczą wyglądu. Skąd to możesz wiedzieć? Doceniaj siebie, szanuj, nie krytykuj nadmiernie. To szkodzi Tobie i otoczeniu, bo nikt nie chce słuchać nadmiernej krytyki wobec własnej osoby.
Pomyśl sobie „ Zasługuje na to by mieć to o czym pragnę i marzę. Jestem doskonała i dobra.”
Wiesz jak wyglądasz, gdy wciąż na siebie narzekasz? Pewnie tak jak ja na zdjęciu poniżej 😉
Pamiętaj, im częściej będziesz myśleć pozytywnie, tym później stanie się to normalne, a złe myśli będziesz odrzucać. Pokochaj się, jesteś tego warta!
4 komentarze
Dokładnie masz rację, zrozumiała, że poddawałam się często w „diecie” tzn, zajadałam smutek, nudę, złość czy jakiekolwiek uczucie bo po prostu nie akceptowałam siebie do końca i nie wierzyłam, że mi się uda osiągnąć upragnione zmiany. Tak koło się toczyło w moim przyadpku. Teraz zaczynam od nowa, choćby nie wiem co szanuję siebie, zdrowie, ciało, samopoczucie a nie „karce”. Tak jak pisałaś należy „pokochać siebie”. Bardzo mądry wpis:)
Ps. W tych piegach bardzo Ci ładnie, bo wyglądasz młodziej, dziewczęco i tak naturalnie:)
Dokładnie tak jak piszesz. Nie można się poddawać, nie można zajadać smutków i „uciekać” w jedzenie. Gdy zaakceptujesz siebie, momentalnie staniesz się piękna, a ludzie dookoła zobaczą ten błysk w oku 🙂 Powodzenia! :*
P.s. dziękuje, kiedyś piegów nie lubiłam – po zaakceptowaniu siebie zaczęłam je uwielbiać. Kolejny przykład, że można każdą „niedoskonałość” zaakceptować 🙂
Hej Pati. Pisze poniewaz potrzebuje porady co robie zle. Ale od początku. Mam 25 lat. Jutro bedzie moja 2 rocznica ślubu. 2 lata temu wazylam 58 kg przy wzroscie 165cm, generalnie bylam zadowolona ze swojej figury. Po ślubie zmieniłam pracę, z fizycznej na taka gdzie siedzialam przed kompem, brakowalo mi ruchu. Mój mąż łasuch z kazdej wizyty w supermarkecie wracał z torba pełną słodyczy, więc zaczęłam podjadac razem z nim. (On generalnie moglby zywic sie non stop kebabami, pizza i chipsami i jest chudy(co nie oznacza ze tylko tak sie odzywia), ba zaczal trenowac na silowni aby nabrac masy!) Efektem tego wszystkiego byly 2 dodatkowe kologramy. 5 miesięcy temu urodzilam dziecko, moje małe szczescie 🙂 a po ciąży zostały mi kolejne 2 kg… bardzo chce odzyskac swoją figure i wagę sprzed ślubu. Trafilam na Twojego bloga, jestes dla mnie niesamowita inspiracja. Dzieki Tobie wiem, ze da sie schudnąć…. tylko mam wrazenie ze u mnie to wszystko jakos nie działa. Calymi dniami siedze sama w domu. Pranie, sprzatanie, gotowanie, zajmowanie sie małą. Naprawde, mam co robić, nie siedzę i nie lenie sie przed tv. Od poczatku maja, 3 razy w tyg., jak córa zasnie wlaczam Chodakowska, Turbo spalanie i jaazda. Po treningu jestem wypompowana, daje z siebie ile moge. Jem prawie tak jak do tej pory, tylko w mniejszycdh ilosciach, w regularnych odstepach czasu. Wyeliminowalam slodkie napoje,smazone jedzenie, ziemniaki (zamiast nich kasze), pieczywo jem pelnoziarniste, nie objadam sie, moge powiedzieć to z reka na sercu, staram sie wprowadzac zdrowe nawyki życzeniowe. Ok, skusze sie czasami jakims ciachem :-(. Ale staram sie walczyc z checia na slodkie. Na poczatku czerwca waga spadla 2 kg, bylam mega zadowolona, chciało mi sie wiecej ćwiczyć i starac bardziej. Do wczoraj… stanelam na wadze, 1.5 kg wróciło. I nie jest to kwestia zatrzymania wody w organizmie lub cyklu. Mam wrazenie ze 1.5 miesiaca staran poszlo na marne. I chce mi sie płakać…. naprawde sie staralam. Zaczynam myslec ze nie ma roznicy czy ćwiczę i sie staram, czy jem byle co i zajmuje sie domem i małą – waze tyle samo…. Co do ćwiczeń z Ewa, czytalam wypowiedzi dziewczyn, ktore pisały ze po miesiacu z nią bez jakiejkolwiek diety mialy po 2-3 kg mniej.
Kurcze, co ja robię nie tak? Jak mogę sobie pomóc? Blagam, tylko nie każ mi stosowac restrykcyjnej diety, bo nie dam rady……
Dziękuję za cierpliwość przy mojej wypowiedzi i pozdrawiam.
Cześć kochana, właśnie dotarłam do Twojego komentarza. Urodziłaś Małą Myszkę, pamiętaj, że waga po ciąży tak szybko nie spada, proces jest nieco dłuższy, zastoje wagi są normalne. Odpisuje na ten komentarz dość późno, ale mam nadzieję, że się nie poddałaś i ćwiczysz nadal. Jeśli tak napisz proszę czy coś się zmieniło, czy waga ruszyła i ile już spadło. Daj znać czy się poddałaś, czy dalej walczysz. Powiem tyle, jeśli ćwiczysz nadal to jestem pewna, że waga ruszyła. Oto moje sugestie: po pierwsze daj sobie czas, nie używaj wagi, wymiary są dokładniejsze. Mierz się co 2 tygodnie na czczo, wymiary zapisuj. Nie przestawaj trenować, lustro też będzie Twoją „wagą”, skup się na tym. Jeśli waga nadal stoi, napisz do mnie maila z przykładowym jadłospisem, bo problem może leżeć w żywieniu, jednak z tego co piszesz nie sądzę, żebyś popełniała duże błędy. Daj znać co u Ciebie 🙂